Jak można we właściwy sposób świętować przypadające na 1 maja Święto Pracy ? – oczywiście solidnym treningiem !!!

Ale 100 czy 120 km trening to nasza niemalże codzienność, dla tego padła propozycja na bardziej pracowity dzień – czyli 275 km pętla.

Nasi koledzy Norbert Hierowski i Jarek Kulpa perfekcyjnie opracowali trasę:

A jak było to najlepiej opisał to Michał Brytan, który był uczestnikiem tego nie lada wyczynu:

We wtorek o 7 rano przed salonem rowerowym Leszka Piaseckiego zebrała się grupa kolarzy z ambitnym planem pokonania trasy o długości 275km. W składzie grupy kolarze Mistrzowskich Rowerów Lecha Piaseckiego wsparci Barlinecką Grupą Kolarską i kilkoma kolegami z pozostałych gorzowskich grup.

Dobry humor dopisuje pomimo niekorzystnej prognozy pogody na poranne godziny. Ruszamy parę minut po godzinie 7 i niestety czarne chmury wiszące nad Gorzowem ziściły swoje zamierzenia. Najpierw powoli a po chwili już regularnie zaczął padać deszcz. Jedziemy w takiej aurze w kierunku Dębna przez dobrą godzinę, deszcz nie odpuszczał, w butach pojawiła się woda a ręce zaczęły drętwieć z zimna na kierownicach. W głowach pojawiły się czarne myśli jak te chmury deszczowe które nad nami wisiały, na szczęście nikt nie miał zamiaru narzekać. Kolarze to twardzi ludzie.

Tuż przed Dębnem horyzont zaczął się przejaśniać a w samym miasteczku przestało całkiem padać. Kiedy już wszystko miało iść w dobrą stronę pojawił się pierwszy defekt – przebita opona. Serwis koła wykorzystaliśmy na krótki bufet i rozprostowanie zmarzniętych kości.

Zza chmur coraz śmielej zaczęło przebijać się słońce, robiło się coraz cieplej a humory się poprawiały. Niezłym tempem zmierzaliśmy do planowanego bufetu na około 80km zorganizowanym przez kolegę Piotra i jego rodzinę, który często pojawia się na naszych treningach. Przyjęcie przekroczyło nasze najśmielsze oczekiwania! Ciasta własnej roboty do woli, owoce, kawa, herbata i dobre słowo. Wszystko co do szczęścia potrzebne w tamtym momencie. Dzięki Piotr !!!

Już po chwili lecimy jednak dalej doliną Odry, po drodze mijamy pomnik -czołg w Siekierkach upamiętniający wydarzenia z okresu II wojny światowej

i pomnik na górze Czcibora pod Cedynią upamiętniający zwycięską bitwę Mieszka I i jego brata Czcibora nad wojskami niemieckiego margrabiego Hodona w roku 972.

Słoneczna pogoda, coraz wyższa temperatura i piękne widoki pozwalają całkiem zapomnieć o fatalnym pogodowo początku. Kilometry ze sprzyjającym wiatrem lecą jeden za drugim, liczne hopki pokonujemy z rozpędu.

Jest pięknie, mijamy Chojnę, Krajnik Dolny i docieramy do Gryfina w międzyczasie robiąc krótki bufet na jednej ze stacji benzynowych.

Za Gryfinem a jest to już około 170km, w kilku pragmatycznych głowach zaczynają się pojawiać myśli o tym, że wkrótce będziemy musieli oddać przyrodzie to co dostaliśmy. Zmienimy kierunek jazdy i wiatr przestanie być naszym sprzymierzeńcem. Na 190 km zwrot w kierunku południowym i początek katorgi pod silny tego dnia wiatr. Dodatkowo otwarte przestrzenie zachodniopomorskich pól pozwalają wiatrowi nabrać rozpędu i siać spustoszenie w naszym szyku. Próbujemy jechać wachlarzem, ale jest naprawdę ciężko po 200 km w nogach. Następuje szybka narada na której ustalamy zmianę trasy na dłuższą przez Barlinek co pozwoli nam jednak uniknąć ciągłej jazdy z silnym przeciwnym wiatrem . A więc dalej mordęga do Pyrzyc gdzie chwilę odpoczywamy na stacji benzynowej,

do Lipian i zwrot na Barlinek. Jest trochę lżej ale rozmowy w grupie i tak ucichły. Wszyscy próbują nabrać trochę oddechu po prawie 40 kilometrowej próbie sił z przeciwnym wiatrem. Jest już prawie 240 km na liczniku, jedziemy w kierunku Barlinka po znanych już nam szosach z niedzielnych treningów. Za namową kolegów z BGK wpadamy na Barlinecki Rynek a tam wita nas 1 majowy festyn. Z wielką przyjemnością odwiedzamy wytwórnię lodów naturalnych znaną w całej okolicy – chwila zapomnienia przyda się każdemu 😉 W euforii kolega przymierzał się do innego roweru ale na jego szczęście mały właściciel nie miał ochoty na żadne zamiany.

Po pożegnaniu z kolegami z BGK ruszamy do Gorzowa, ostatni odcinek. Mamy w nogach ponad 240km a przed sobą jakieś 30 z jednym soczystym podjazdem i nie sprzyjającym wiatrem. Zaczynamy spokojnie, nie ma się gdzie spieszyć 😉 . Po pokonaniu wzniesienia widać z daleka samochód na poboczu i machających nam ludzi z kabiny. To Lech Piasecki z rodziną wyjechali nam naprzeciw dodać otuchy.

Morale w grupie wzrasta, dojeżdżamy do linii lasu, który nas chroni nieco od wiatru i krótkimi zmianami podążamy w stronę Gorzowa. Wszyscy chyba znamy każdą dziurę w asfalcie na tej szosie, powoli w głowach kiełkuje myśl, że damy radę. Jednak czas jakby zatrzymał się w miejscu, dziwne uczucie. Wreszcie jest Gorzów, docieramy do punktu startu pod salon Leszka Piaseckiego

. Po 8 godzinach i 50 minutach w czasie których pokonujemy 280km ze średnią prędkością około 31,5km/h. Wszyscy sobie gratulują, jest czego. Brawo !!!!

Banalne stwierdzenia nigdy się nie poddawaj i nie ma rzeczy niemożliwych dzisiaj nabierają prawdziwego sensu – MICHAŁ

Przejechana trasa:

https://www.relive.cc/view/1543319610

Galeria zdjęć:

Share This

Uwaga, ta strona używa COOKIES. Dowiedz się więcej.

Stosujemy je, aby ułatwić Tobie korzystanie z naszego serwisu. Pamiętaj, że w każdej chwili możesz zmienić ustawienia dotyczące COOKIES w ustawieniach swojej przeglądarki internetowej.

Zamknij